Oglądając film Czwartkowy klub zbrodni z pewnością podziwiamy ogromną posiadłość, gdzie przestronne apartamenty zajmują brytyjscy emeryci.
Tam min. poznałam prawdziwego szpiega z czasów II wojny światowej, z pochodzenia Austriaka, również majora walczącego na Pacyfiku oraz właściciela kilku McDonaldów. Panowie zbliżali się do 90-tki, rozmowy z nimi podczas posiłków, tudzież wizyt w mieście były pasjonujące. Dlatego z dużą przyjemnością obejrzałam film Czwartkowy klub zbrodni. Przypominał mi dobre czasy mojego szczęśliwego narzeczeństwa i zaślubin z synem eleganckiej pani J. C Wilson.
Widząc taką znakomitą obsadę, jesteśmy przekonani że czeka nas doskonała
rozrywka. A jeśli jeszcze się dowiemy, że reżyserem filmu jest Chris Columbus,
który nakręcił sukces kasowy wszystkich świąt w Polsce czyli Kevin sam w domu
oraz dwie części Harry`go Pottera, to już wiemy, że warto poświęcić czas na
obejrzenie tego filmu. Chris był też współproducentem oscarowego filmu Służące.
Helen Mirren,
brytyjska gwiazda, swojej roli Elizabeth też nawiązuje do wcześniejszych
wielkich kreacji. W filmie jestem emerytowaną agentką służb specjalnych
pracującą w dyplomacji.
Mamy też
Bena Kingsleya, brytyjskiego aktora hinduskiego pochodzenia w roli Ibrahima,
emerytowanego psychiatrę. Ci troje stanowią jakby zarząd Thursday murder
club. Dołącza się do nich świeżo zamieszkująca rezydencję Joyce, a w tej
roli brytyjska aktorka Celia Inrie, którą znamy z przezabawnej roli matki
Bridget Jones. Mamy jeszcze kilkoro innych młodych i przystojnych
aktorów w rolach drugoplanowych, ale istotnych dla ciągu wydarzeń.
Film oparty
jest na bestsellerowej książce Richarda Osmana, ale jak to zwykle w
ekranizacjach bywa, to reżyser trochę pozmieniał. Jest lekką brytyjską
zagadką i trochę przypomina książki Agathy Christie z bohaterami z wyższych
sfer w rezydencji Cooper's Chase.
Czworo
pełnych wigoru emerytów dla rozrywki rozwiązują niewyjaśnione sprawy morderstw.
Ale ich śledztwo przybiera ekscytujący wymiar, gdy mają do czynienia z
prawdziwym przestępstwem.
Rozśmieszają
nas gagi z policjantem niezdarą i dorosłymi dziećmi naszych bohaterów. A z
okazji signum temporis polskiej emigracji w UK mamy nawet bohatera
Polaka, odgrywającego znaczącą rolę w przestępstwie. Szkoda, że nie zatrudniono
polskiego aktora, bo Helen Mirren mówi
po polsku lepiej niż on.
Na film
patrzy się z beztroską, bo jest lekki i pogodny, aktorzy odgrywają swoje role za
pomocą rekwizytów. Przyciągają jak magnez. Brosnan ma jeansy i koszulę w kratę,
psychiatra muszkę i marynarkę, dawna agentka elegancki samochód i gadżety. Ale
ja ją pamiętam najbardziej z czasów filmu Dziewczyny z kalendarza, gdzie
była taka zwykłą starszą panią. A wtedy i ja byłam młodsza. Teraz, gdy sama
dojrzałam do wieku senioralnego, to z przyjemnością znalazłabym się ich
na ich miejscu, w pięknym zamczysku Cooper`s Chase. I osiągnęłabym
stan uspokojenia. Satori, mówię wam.
Film bardzo
polecam jako nieznośną lekkość bytu, na czwartkowy wieczór przy winie.


Kino traktuję troszkę po macoszemu, nie jestem specjalną wielbicielką tej muzy, do kina najczęściej chadzam na filmy dokumentalne o sztuce. Jeszcze kilkanaście lat temu byłaby to nie do pomyślenia - wówczas dokument mnie nudził, wolałam fabułę, teraz odwrotnie. Nie mniej dobra komedia w świetnej obsadzie czemu nie. Ostatnio oglądałam trzecią część Teściów i mocno się ubawiłam.
OdpowiedzUsuńJa też widziałam. Gdy się podsłucha różnych ludzi w rozmaitych sytuacjach, to rzeczywiście film nie parodiuje życia, ale przedstawia realne chwilę. Teraz, gdy wracałam pociągiem, trafiłam na rozmownych ludzi, fajnie opowiadali o swoim życiu.
UsuńCzytałam cykl Bosmana, teraz czekam na kolejny, bratowa ma już nową książkę, jest kolejka:-)
OdpowiedzUsuńFilm widziałam, obsada doskonała!